ARCHIWUM

Sylwester Byzdra
Odsłony: 4974

             Pewnego zimowego dnia była bardzo piękna pogoda już od samego rana. Nudziłam się w domu, postanowiłam więc wyjść z siostrą na dwór, by pojeździć na sankach.

 

           Klaudia zaproponowała, żeby na razie pozjeżdżać z małej górki koło domu, zgodziłam się. Po chwili zjeżdżałyśmy na sankach. –Szkoda, że nie mam nart- rozmarzyłam się. Po kilku zjazdach spojrzałam na górkę. Była cała biała, zasypana śniegiem. Po bokach rosły drzewa okryte puchową pierzynką. Gdzieniegdzie rosły krzewy, kilka z nich stało za płotem, pokrytym lodem. Przyjrzałam się też oknom mojego domu, które ozdobione były mroźnymi wzorkami. Stałam tak jeszcze chwilę zauroczona krajobrazem, gdy dołączyli do nas moi młodsi sąsiedzi, aby pozjeżdżać na sankach. Były one mniejsze od naszych i miały dodatkowe zabezpieczenia. Kaper i Kuba chcieli pójść na większą górkę w lesie. Weszliśmy na górkę i zaczęliśmy zjeżdżać, ja pierwsza. Zobaczyłam przed sobą skocznię zbudowaną przez starszych chłopców. Próbowałam skręcić, ale na próżno. Dojechałam do skoczni, sanki podskoczyły gwałtownie i chwile później leżały na ziemi przewrócone, a ja obok nich. Wstałam i zaczęłam się otrzepywać ze śniegu, gdy dobiegł mnie śmiech chłopców i Klaudii, wyglądałam jak sporych rozmiarów bałwanek. Po chwili znów byłam na górze, teraz zjeżdżał Kuba. Spojrzałam w dół i zaczęłam krzyczeć ‘’ Klaudia, Klaudia’’. Echo odbiło się od drzew. Moja siostra podniosła głowę. Naprzeciw niej jechał Kubuś, który nie umiał skręcać, a Klaudia stała wciąż w miejscu, sparaliżował ją strach. W ostatniej chwili odskoczyła. Co za szczęście! Odetchnęłam z ulgą. Teraz znowu zjeżdżałam ja, a potem po kolei Klaudia, Kuba i Kacper. Minęło trochę czasu. Zmęczyłam się ciągłą wspinaczką pod górę. Aby odpocząć siadłam na chwilę na sankach. Spojrzałam na drogę i sama nie uwierzyłam, że to się dzieje naprawdę.

           Drogą jechał Mikołaj saniami zaprzężonymi w renifery. Obok niego siedziała Śnieżka i rozrzucała prezenty. Nagle zza drzew spostrzegłam, że do zaprzęgu były przyczepione jeszcze jedne sanie. Na nich stały świerki i różne drzewa iglaste ozdobione bombkami i innymi ozdobami. Wszystkie były obwiązane wstęgą z napisem ‘’choinki do domów dziecka’’. Po chwili zaprzęg zniknął i słychać było tylko dzwoneczki. Podbiegłam do drogi, leżał tam prezent. Podniosłam go i otworzyłam. W środku była tylko karteczka. Pisało na niej, co muszę zrobić, żeby dostać wymarzony prezent. Gdy odczytałam ją, rozpłynęła się. Zjechałam na sankach jeszcze kilka razy, a potem wróciłam do domu.

         Następnego dnia obudziłam się lekko przeziębiona i zaczęłam się zastanawiać nad swoim dziwnym snem o zjeżdżaniu na sankach i o Mikołaju. Później ubieraliśmy z tatą i siostrą choinkę. Gdy spytałam tatę dlaczego brakuje kilku ozdób, powiedział, że pożyczył je Mikołajowi. Dziwne, prawda?

                                                                                                     Sara E. kl.V

Kategoria: